Mordercy rotmistrza Witolda Pileckiego, /T M. Płużański /
opublikowano 02/07/2012 - 11:08.
http://blogmedia24.pl/node/58723
Witold Pilecki
W dniu 15 marca 1948 r. stalinowski sąd skazał Witolda Pileckiego - dobrowolnego więźnia Oświęcimia - na karę śmierci
Dnia, 25 maja 1948 r. w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie zamordowano
Rotmistrza Witolda Pileckiego, herbu Leliwa
Żaden z nich już dziś nie żyje. Żyje natomiast Ryszard Czarkowski, który protokołował rozprawę. Mimo, iż został później adwokatem, twierdzi, że nic nie pamięta, gdyż po pobycie w czasie wojny w Treblince zachorował na psychozę poobozową.
Zaraz po wyroku skład sędziowski w tajnej opinii napisał:
"Z uwagi na popełnienie przez skazanych Pileckiego i Tadeusza Płużańskiego najcięższych zbrodni zdrady stanu i Narodu, pełną świadomość działania na szkodę Państwa i w interesie obcego imperializmu, któremu całkowicie się zaprzedali (...) skład sądzący uważa, że ci obaj na ułaskawienie nie zasługują".
Jan Hryckowian już wcześniej był zaangażowany w sprawę. 13 listopada 1947 r., na posiedzeniu niejawnym, stołeczny WSR pod jego przewodnictwem (z udziałem kpt. Tadeusza Przesmyckiego i kpt. Jerzego Biedrzyckiego) postanowił, na wniosek Naczelnej Prokuratury Wojskowej, przedłużyć zatrzymanym tymczasowy areszt "albowiem wobec zawiłości sprawy i konieczności jej wyczerpującego wyjaśnienia zachodzi potrzeba ustalenia dla sprawy istotnych okoliczności".
Prokurator Czesław Ł. twierdzi, że przed rozprawą Podlaski i jego szef - Naczelny Prokurator Wojskowy - Stanisław Zarako-Zarakowski (Rosjanin, słynny kat Polaków) wezwali go do siebie i przekazali "wytyczne oskarżenia". Mieli mu zarazem obiecać, że żaden wyrok śmierci w tej sprawie nie zostanie wykonany.
W dokumentach czytamy: Podlaski Hersz, syn Mojżesza i Szpryncy Austern, ur. 7 marca 1919 r. w Suwałkach. Później imiona rodziców zmieniono - odpowiednio - na Maurycego i Stanisławę. W 1956 r. Henryk Podlaski zaczął używać imienia Bernard, po czym ślad po nim zaginął. Przez dłuższy czas szukała go KG MO, bezskutecznie. Mówiło się, że utonął w nurtach Bugu. Miał to być albo akt samobójczy, albo wynik nieudanej ucieczki na Wschód. W 1966 r., po 10 latach starań, żona krwawego prokuratora uzyskała potwierdzenie jego zgonu. Istnieją jednak relacje, że cała sprawa została sfingowana, a Podlaski... zamieszkał w ZSRS u boku swojej siostry, która wyszła za mąż za wysokiego funkcjonariusza NKWD. Niektórzy twierdzą, że Podlaski żyje do dziś. Jego ostatni adres w Warszawie to ul. Lądowa 5 m. 91.
3 maja 1948 r. Najwyższy Sąd Wojskowy wyrok na Pileckiego utrzymał w mocy. Z ramienia Naczelnej Prokuratury Wojskowej dopilnował tego mjr Rubin Szwajg, Żyd . Urodzony 15 listopada 1898 r. w Jarosławiu, syn Dawida, podobnie jak Henryk (Hersz) Podlaski, w stalinowskiej prokuraturze był odpowiedzialny za sprawy szczególne. 10 lipca 1948 r. Szwajg napisał do MON prośbę o zwolnienie ze służby wojskowej: "z uwagi na to, że zamierzam wraz z żoną wyjechać do Izraela, by tam połączyć się z naszą najbliższą rodziną. Mamy w Izraelu córkę naszą, rodziców i rodzeństwo". Niedawno Interpol dostarczył stronie polskiej takie oto dane: "Rubin Szwajg - SHATKAY Reuben, s. David, ur. 15 listopada 1898 r., zm. 19 kwietnia 1992 r. w Izraelu.
Inny dokument zaświadcza o małżeństwie Hochberga: "w 1919 r. 26 sierpnia Lew Gohlberg, z ojca Saula, kawaler, lat 20, zawarł związek małżeński z panną Idas Michiel Galperin, z ojca Dawida, ślub odbył się 10 sierpnia (starego stylu) Odessa 19 listopada 1920 roku".
Leo Hochberg zmarł w 1978 r. W Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego (kwiecień-czerwiec 1978 r., nr 2 (106)) w rubryce "In memoriam" czytamy o Hochbergu, że "jako znawca problematyki i historii żydowskiej oraz znakomity hebraista" wniósł "poważny wkład do prac Instytutu". Potem jest skrócony życiorys zmarłego: Po ukończeniu gimnazjum w Odessie (1917 r.) i prawa na Uniwersytecie Warszawskim (1926 r.) był radcą prawnym w Banku Dyskontowym w Warszawie.
W dalszej części życiorysu napisano, że "w okresie II wojny światowej (już od 1939 r. - TMP) przebywał w Związku Radzieckim, pracując na różnych stanowiskach w bankowości i w przemyśle poligraficznym. Pełnił także funkcję przewodniczącego Związku Patriotów Polskich w ZSRR na okręg Baszkirskiej Republiki Autonomicznej. W 1944 r. wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego, pełniąc służbę w sądownictwie wojskowym (m.in. sędzia, a następnie zastępca szefa Wojskowego Sądu Garnizonowego w rodzinnej Łodzi - TMP)". Tyle Biuletyn ŻIH.
W "ludowej" Polsce kariera Hochberga rozwinęła się - w latach 1947-1955 był sędzią i sekretarzem Zgromadzenia Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego, a w latach 1955-1957 (po zwolnieniu z wojska) sędzią Sądu Najwyższego. Jeden z sędziów (też zaangażowany w "okres błędów i wypaczeń") stwierdził, że NSW "w latach minionych był główną i zasadniczą transmisją stalinizmu do wszystkich sądów wojskowych (co często oznaczało brutalne ingerencje w orzecznictwo sądów I instancji - TMP). (...) Tow. Aspis (Feliks Aspis, też przedwojenny prawnik - TMP) i Leo Hochberg wytrwale i z gorliwością wznosili ten teoretyczny gmach stalinizmu na terenie NSW. Z tego gmachu teoretycznego stalinizmu wydobywał się gryzący czad, który zatruwał sądy w terenie i dusze sędziów".
Jerzy Poksiński w książce "TUN" pisze, że Hochberg "upowszechniał w sądzie "nowinki prawne" rodem z ZSRR, w tym przede wszystkim treści prac Andrieja Wyszyńskiego (prokurator generalny ZSRR, twórca teorii, że przyznanie się oskarżonego może stanowić decydujący dowód winy - TMP)". Hochberg - dodać warto - nie był tylko teoretykiem, ale również praktykiem - orzekał w sądach I instancji.
Komisja, powołana w 1956 r. do zbadania przejawów łamania socjalistycznej praworządności w organach sądownictwa wojskowego, uznała, że dopuścił się wielu "nieprawidłowości". Chciała obniżyć mu stopień wojskowy z podpułkownika do kapitana i zakazać pracy w wymiarze "sprawiedliwości". Mimo dyskwalifikującej opinii Leo Hochberg pracował dalej. W latach 1957-68 był naczelnikiem wydziału w Ministerstwie Sprawiedliwości. Tyle fakty.
W dalszej części apologetycznego wspomnienia, opublikowanego przez ŻIH, czytamy o "pracy społecznej" Hochberga: od 1947 r. był członkiem PPR, potem PZPR, a także Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. "Posiadał liczne odznaczenia wojskowe i państwowe, w tym Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski". I na koniec: "Odszedł od nas wybitny erudyta, mądry doradca, uczynny i oddany współpracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce, człowiek wielkiego serca i dobroci". Ani słowa o tym, że był stalinowskim pułkownikiem, a tym bardziej o jego udziale w mordzie sądowym na rotmistrzu Pileckim i procesach innych żołnierzy AK.
Na biurka Różańskiego i Czaplickiego trafiały notatki "agentów celnych", czyli więziennych kapusiów, rozpracowujących Pileckiego i jego towarzyszy. Dostawał je również wiceminister bezpieki gen. Roman Romkowski (Natan Grunsapau-Kikiel), który faktycznie rządził MBP (szef resortu gen. Stanisław Radkiewicz - polski internacjonał, był tylko figurantem).
Przesłuchiwało, co było w zwyczaju bezpieki, kilku "oficerów" śledczych - niedouczonych typków z awansu społecznego, którym władza (pozorna) uderzyła do głowy. Fakt, iż stanowili tylko narzędzie zbrodni w rękach żydowskiego kierownictwa, nie oznacza wcale, że są mniej winni - bezpośrednio znęcali się nad polskimi patriotami. W wyjątkowo brutalny sposób realizowali plan ukrytych w cieniu, żydowskich morderców zza biurka.
Do dziś nie udało się odnaleźć miejsca pogrzebania rotmistrza - komuniści starannie zatarli ślady swojej zbrodni. Jednak przynajmniej w jednej kwestii pomylili się. Niewłaściwie obsadzili skład sędziowski - zamiast dwóch ławników w rozprawie uczestniczył tylko jeden. Gdyby nie to formalne niedopatrzenie Instytut Pamięci Narodowej nie miałby dzisiaj podstaw, aby oskarżyć prokuratora Czesława Ł. o mord sądowy.
Z osób uczestniczących w sprawie do niedawna żyła jeszcze w Warszawie "adwokat" Alicja Pintarowa, Żydówka, która nawet nie kryła przed swoimi klientami, że wykonuje instrukcje MBP, proponując im współpracę. Przesłuchiwana dwa lata temu przez prokuratora IPN oczywiście do niczego się nie przyznała twierdząc, że proces był sprawiedliwy, zgodny z regułami prawa, ale ... sprawa była "robiona" pod Pileckiego.
Lawa oskarżonych w procesie Witolda Pileckiego, ze zbiorów m.z.
Wraz z rotmistrzem Pileckim zostali skazani:
Maria Szelągowska – kara śmierci (zamieniona na karę pozbawienia wolności – do 1956 roku)
Tadeusz Płużański – dwie kary śmierci (zamienione na dożywocie)
Ryszard Jamontt-Krzywicki – 8 lat więzienia
Maksymilian Kaucki – 12 lat więzienia
Witold Różycki – 15 lat więzienia
Makary Sieradzki – dożywotnie więzienie
Jerzy Nowakowski – 5 lat więzienia
Dopisek m.z.
Protokół z wykonania wyroku na rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Ze zbiorów m.z.
Piotr
Śmietańsi, zawodowy kat MBP. Morderca Witolda Pileckiego, za wykoanie
wyroku doatał równowartośc pensji nauczyciela. Wujechał do Izraela,
wszelki ślad po nim zaginął. Nasi starsi bracia starannie ukrywali
zbrodniarzy stalinowskich. Ze zbiorów m.z
Symboliczny Grób rotmistrza Witolda Pileckiego.
Co innego widział więzień Mokotowa, ksiądz Józef Stępień: - Ubecy prowadzili go pod ręce, a on powłóczył nogami.
Mońko
opowiadał dalej: "Weszli do środka, ja zostałem na zewnątrz. Słyszałem
jeden strzał. Więźniów politycznych rozstrzeliwano, pospolitych wieszano
[były wyjątki, komuniści powiesili np. gen. Augusta Emila Fieldorfa,
aby dodatkowo go upokorzyć - TMP]. Pluton egzekucyjny to był jeden
funkcjonariusz UB [etatowy morderca, starszy sierżant Piotr Śmietański
wykonujący wyroki wzorem sowieckim - strzałem w tył głowy, sądząc z
podpisów na protokołach wykonania KS ledwo piśmienny; potem wyjechał do
Izraela - TMP].
- Gdzie pogrzebano Pileckiego? - pytał sąd Mońkę.
- Nie brałem w tym udziału. Od dyżurnych wartowników słyszałem, że ciała zabitych wywoziła gdzieś sanitarka więzienna.
Sanitarka
pojechała prawdopodobnie na warszawski Służewiec. Tam potajemnym
grzebaniem zamordowanych zajmował się - w latach 1945 - 1956 - nieżyjący
już dziś funkcjonariusz więzienny Władysław Turczyński. Symboliczna
mogiła Witolda Pileckiego znajduje się na cmentarzu w rodzinnej Ostrowi
Mazowieckiej.
Czy rotmistrz Witold Pilecki musiał zginąć ?
Może
powodem była odmowa współpracy z UB? W aktach czytamy notatkę, którą
sporządził Komar - "agent celny" (kapuś, który wyciągał informacje od
współwięźniów w celi): "Pileckiemu proponowano rolę Rzepeckiego [płk Jan
Rzepecki, prezes I Zarządu Głównego WiN z więzienia namawiał AK-owców
do ujawniania się, czego efektem były aresztowania - TMP], ale on
stwierdził, że nie będzie się kajał, przyznawał do niepopełnionej winy".
A
może kluczem do tragedii rotmistrza jest Józef Cyrankiewicz, który
premierem - na długie lata - został trzy miesiące przed aresztowaniem
Pileckiego? Przez cały PRL obowiązywała wersja, że to właśnie on był
organizatorem podziemia w Auschwitz. Jeszcze w latach 90. w obozowym
muzeum widniało jego zdjęcie, jako członka Kampfgruppe Auschwitz
(niektórzy badacze twierdzą, że organizacja współpracowała z Gestapo). O
znacznie większym Związku Organizacji Wojskowych Pileckiego nie było
ani słowa. Jeszcze w styczniu 2005 r., podczas obchodów 60. rocznicy
wyzwolenia KL Auschwitz, prezydent Aleksander Kwaśniewski, mówiąc o
więźniach-bohaterach wymienił Cyrankiewicza, "zapominając" o rotmistrzu
Pileckim i ojcu Maksymilianie Kolbe.
Spór: czy Cyrankiewicz
przyłożył rękę do śmierci Pileckiego, trwa do dziś. Jedno można
powiedzieć na pewno - nie pomógł. A interweniowała u niego rodzina
rotmistrza, byli więźniowie Auschwitz.
Po 1989 roku,
Polska, III RP była jednym z nielicznych krajów, które nie
przeprowadziły lustracji, dekomunizacji. Grupa kreska Tadeusza
Mazowieckiego, z poparciem prezydentów Wojciecha Jaruzelskiego i Lecha
Wałęsy doprowadziły do tego, że zaniechano ścigania wrogów Polski
Tak jest do dziś
Autor
artykułu, Tadeusz M. Płużański, jest synem profesora Tadeusza
Płużańskiego, żołnierza września, więźnia niemieckiego obozu śmierci,
Stutthof, oficer Armii Krajowej, współpracownika rotmistrza Witolda
Pileckiego.
Tadeusz Płużański / ojciec / został skazany na karę
śmierci. Wyrok zapadł 15 marca 1948 roku. Karę śmierci zamieniono na
dożywocie.
Komentarze
Prześlij komentarz